I cóż, że ze Szwecji?
Spontanicznie kupujemy bilety lotnicze z Gdańska do Sztokholmu - Skavsta. Przelot w obie strony z bagażem podręcznym kosztuje równowartość dobrej pizzy. Poszukując pomysłu na spędzenie weekendu w Szwecji, w ostatniej chwili znajdujemy na mapie niepozorną, zieloną plamę z opisem "Park Narodowy Tyresta". Zaledwie rzut kamieniem od Sztokholmu, a zdjęcia i opis przyrody zachęca do odpoczynku właśnie w tym miejscu.
Bilety wydrukowane, plecaki spakowane, cel podróży jest.
Kilka słów o logistyce. Uwielbiamy dobrze zjeść. Na szczęście spakowanie zapasów na 3 dni nie stanowiło żadnego problemu. Postawiliśmy na ciepłe posiłki liofilizowane uzupełnione o kilka smacznych przekąsek.
Poza tym Magda nie rusza się nigdzie na dłużej niż jeden dzień bez domowego ciasta, a czekoladowe brownie przy niedużej objętości świetnie uzupełnia spalone kalorie! Do plecaka dorzucamy jeszcze ultralekki namiot Tromvik II, palnik i lekką menażkę, zyskując dzięki temu sporo niezależności w terenie.
Lecimy! Z lotniska na miejsce naszej wycieczki dojeżdżamy autostopem. Już po chwili wypatrujemy z samochodu łosie, które przeżuwają trawę na poboczach drogi.
Tu nasza dobra rada: warto sprawdzić, czy w terminie kiedy wybieracie się za granicę, odbywają się jakieś ważne święta narodowe, które mogą uniemożliwić kluczowe zakupy. Nam na szczęście, (mimo jednego z najważniejszych dni w Szwecji: Midsommar, czyli przesilenia letniego), udaje się kupić na miejscu kartusz z gazem. Jednak w ten weekend większość sklepów, instytucji i obiektów jest zamknięta na cztery spusty.
Gdy już całkiem sprawnie docieramy do celu, nie pozostaje nam nic innego, jak cieszyć się bliskością natury i odrobinę poleniuchować. Zapraszamy do przejrzenia kilku zdjęć z naszej mini-podróży.
Magda i Adam, ( Tuttu Katowice )